Czy można napisać książkę na jeden z wielu wciąż marginalizowanych problemów w taki sposób, że chwyci ona za serce? Co więcej, czy taka książka może być przyjemna w odbiorze? Jakub Małecki po raz kolejny udowadnia, że jest to możliwe. „Święto ognia”, bo o nim mowa, jest książką, która zawiera wszystkie te cechy. Jednak czy naprawdę warto po nią sięgnąć?
Czy można napisać thriller psychologiczny w taki sposób, że powoduje mieszankę różnych uczuć? Gdzie ma się ochotę cisnąć nim w róg pokoju i nie wracać do niego? Jednak z drugiej strony jest coś, co powoduje, że cały czas się do niego zagląda, bo ciekawość, co będzie dalej, jest silniejsza? Oczywiście, że tak. A Sylwia Bies doskonale wie, jak to zrobić, co pokazała w „Arcykapłance”.
Chyba każdy, kto, chociaż sporadycznie zatapia się w książkach ma swoje ulubione miejsce, a nawet czasami więcej niż jedno, w którym czyta mu się najlepiej. Gdzie może zapuścić się w tym świecie, zżyć z bohaterami, gdzie raczej nikt nie będzie mu przeszkadzał. Taka chwila dla siebie, sam na sam z książką.
Sama mam kilka ulubionych przestrzeni, gdzie uwielbiam zanurzać się różne mniej lub bardziej realne historie. Jednym z takich miejsc mój pokój.
Ten sabat nie upadnie Isabel Sterling jest drugą i niestety ostatnią częścią fantastycznego cyklu o sabacie czarownic z Salem pt. Te wiedźmy nie płoną. Czy ta książka również jak jej poprzednia część wciągnęła mnie swoją historią? Czy może tutaj jednak było całkowicie inaczej i okazała się ona kompletnym niepowodzeniem, fiaskiem?
Raczej rzadko (chociaż ostatnio coraz częściej) zdarza mi się sięgać po książki z kategorii fantasy czy science-fiction. Przeważnie dlatego, że nie za bardzo przepadam za tak niestworzonymi historiami, jakie serwuje nam ten gatunek. Jednak Te wiedźmy nie płoną autorstwa Isabel Sterling były tą książką, która tak jak mnie wciągnęła.
Subskrybuj:
Posty (Atom)