Czy sztuka współczesna ma jeszcze jakikolwiek potencjał? Czy jest w stanie wciąż nieść za sobą jakieś znaczenie, coś wnieść do życia odbiorcy? Czy po prostu zaczyna być robiona z myślą tylko o tym , żeby ją zrobić i coś z niej zarobić, nawet jeśli nie ma w sobie żadnej wartości?
Wystawa „Granice sztuki. 30 lat paszportów polityki”.
Wystawę pod tytułem „Granice sztuki. 30 lat Paszportów polityki” można podziwiać od 28 stycznia do 16 kwietnia 2023 r. w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie. Powstała z okazji 30-lecia Paszportów Sztuki. Przedstawia prace wszystkich polskich artystów wizualnych wyróżnionych tą nagrodą. Wystawa pokazuje rozwój polskiej sztuki w ciągu minionych 30. lat, skłoni też do poszukania odpowiedzi na pytanie, jak zmieniało się podejście krytyków oceniających polską scenę artystyczną, wyróżniających pewne postawy czy trendy. Przede wszystkim jednak ekspozycja będzie przeglądem najciekawszych nazwisk i zjawisk w polskiej sztuce współczesnej. Reprezentowane będą wszystkie techniki artystyczne – malarstwo, rysunek, fotografia, rzeźba, instalacja, sztuka wideo, a nawet performance. Kuratorką wystawy jest Dorota Monkiewicz.
Wystawa zajmuje 3 piętra galerii i jest podzielona na epoki. Na parterze mieści się pierwsze dziesięciolecie nagrody. Moim zdaniem była to najciekawsza i najlepsza część tej wystawy. Coś, co podobało mi się na tym poziomie najbardziej to jajko kosa (powiększone oczywiście kilku/kilkunastokrotnie). Jeżeli przyłoży się do niego ucho to można usłyszeć bicie serca. Była to jedyna rzeźba akustyczna i taka, którą można dotknąć na tej wystawie. W zrozumieniu tej wystawy pomogło bardzo wprowadzenie, historia opowiedziana przez jedną z pań tam pracujących.
Następne piętra były coraz mniej ciekawsze. Na drugim poziomie, gdzie znajdowała się druga dekada paszportów, można było zobaczyć dwa performance’y. Oby dwa były dla mnie niekomfortowe, w szczególności ten, który przez półtorej godziny pokazywał rozkład ciała ludzkiego.
Na ostatnim, trzecim piętrze jedyną ciekawą dla mnie rzeczą była pajęczyna z różańców. Jednak to piętro było najmniej ciekawe i chyba najbardziej wprowadzające w uczucie dyskomfortu. Film o upiorach, gdzie pojawia się profanacja obrazów religijnych był chyba najgorszą rzeczą na całej wystawie. Samo pomieszczenie, i „sztuka”, która w nim się znajdowała powodowały uczucie klaustrofobii.
Po tej wystawie mam wrażenie, że sztuka przez ostatnie 30 lat z czegoś, co miało potencjał przeszła w coś, co robi się, aby zrobić i zarobić. Oczywiście są rzeczy, które potrafią obecnie wzruszyć, zachwycić, ale są one w mniejszości. Odważę się stwierdzić, że sztuka się kończy, że staje się coraz mniej wartościowa.
Brak komentarzy: